Instant Eyeshadow Palette in Pillow Talk! Get ready to adorn your eyes in Pillow Talk MAGIC with 12 dreamy shades that have been inspired by the ICONIC, globally-adored nude-pink shade that’s on everyone’s lips – Pillow Talk. This dreamy 12-shade eyeshadow palette is launching FIRST on CharlotteTilbury.com and creates 4 romantic eyeshadow Darlings, create four Pillow Talk eye glow looks and a dreamy Pillow Talk pout with this trio of globally loved makeup icons! My Pillow Talk Happiness Makeup Kit features my Pillow Talk Instant Eye Palette with 12 dreamy shades, my award-winning Full Fat lashes volumizing mascara and the ICONIC, award-winning Matte Revolution lipstick in the universally-flattering nude-pink hue of Pillow Talk! NEW! Pillow Talk on The Go Kit. SAVE €32. NEW! PILLOW TALK ON THE GO KIT LIMITED EDITION KIT. Pillow Talk gift set including travel-sized mascara, eyeliner, liquid blush, lip liner and lipstick in EVERYONE'S PERFECT NUDE-PINK SHADE! €56.00. (€140.00 / 10ml) Add to Bag. Charlotte TilburyMini Pillow Talk Lipstick & Liner Set. 1K | Ask a question |. 512.4K. Highly rated by customers for:, satisfaction. , $25.00 get it for $23.75 (5% off) with Auto-Replenish. Color: Pillow Talk Medium. Mini size. HYPNOTISING POP SHOTS PILLOW TALK DIAMONDS - DIAMOND DIMENSION. LIMITED EDITION! Sparkling rose-gold eyeshadow with a diamond dimension finish! $34.00. ($283.33 / 10g) Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Przyszła jesień, a z nią moja wielka ochota na makijaże ciepłe i o których będę pisała powstały już chwilę temu. My zaś żyjemy w czasach kiedy wiele marek takich jak Anastasia Beverly Hills wypuszcza jedną paletę za drugą, a ostatnio nawet 3 na raz. Te są jednak tak ponadczasowe, że pewnie nie będę ostatnią osobą, która stanie się posiadaczką luksusowej serii Pillow Talk. Już od dłuższego czasu chciałam mieć coś od Charlotte Tilbury. I nie ma chyba nic lepszego, od czego można by zacząć swoją przygodę z tą tej kolekcji jest brytyjską makijażystką, która założyła prawdziwe imperium, a sama była dyrektorem kreatywnym dla takich marek jak Tom Ford czy Helena Rubinstein. Cała linia Pillow Talk składa się z 5 produktów – konturówka, paleta cieni, pomadka, róż do policzków oraz błyszczyk do ust. Ja zdecydowałam się na 3 z nich – szminkę, konturówkę i paletę cieni. Jak już wiecie z wcześniejszych postów, jestem wielką fanką pomadek w kolorze nude, choć czasem dla lepszego samopoczucia ewentualnie dla dodania sobie pewności siebie stawiam na głęboką rewelacyjnie uniwersalną konturówkę – w delikatnie różowo brzoskwiniowym odcieniu – która jest bardzo swoją barwą zbliżona do naturalnego koloru ust, a za jej pomocą możemy optycznie poprawić czy powiększyć ich zrobiłam swatche, zmycie szminki okazało się dziecinnie proste, natomiast konturówka okazała się praktycznie nie do zdarcia. Na zdjęciu po lewej macie swatche pomadki i konturówki, a po prawej palety. Szminka jest jedną z najlepszych jakie posiadam w swojej kolekcji – choć wbrew temu na co sama nazwa wskazuje (pochodzi z kolekcji matte revolution) nie jest do końca matowa. Ma takie naprawdę delikatnie błyszczące wykończenie więc nie jest typowym tępym pudrowo – matowym produktem. Dla mnie wprost to idealne zestawienie. Najważniejsze jest też dla mnie to, że zapach (który jest przyjemnie słodkawy) w ogóle nie unosi się po aplikacji, a ta dzięki nietypowo wyprofilowanej końcówce, jest dziecinnie prosta. Nic a nic się nie klei i jest praktycznie niewyczuwalna na ustach. Kolor idealnie stapia się z naszym i trochę, go tylko podbija nadając ładne satynowo-kremowe wiem – same ochy i achy – ale muszę Wam powiedzieć, że ten pięknie opakowany gadżet w mojej torebce, naprawdę ma szansę zostać zużyty do końca. W palecie z tej serii znajdziemy 2 cienie satynowo – matowe i 2 z błyskiem, a duże lusterko pomimo kompaktowych rozmiarów będzie idealne do tego by zabrać ją gdzieś ze sobą. Kiedy otworzyłam dziś przesyłkę byłam nawet lekko zdziwiona, jak relatywnie małe jest to opakowanie. Pracuje się nimi super – nawet jak dla kogoś, kto nie ma mega doświadczenia z makijażem. Są mocno napigmentowane i choć początkowo planowałam zrobić jak zawsze lekki dzienny makijaż w stylu makeup no makeup to wyszedł mi taki całkiem odważny 😉 Zupełnie się tym nie przejmuję, bo nauka malowania się tą paletką będzie samą przyjemnością. Wszystkie kosmetyki mam na sobie od ponad 6 godzin i muszę powiedzieć, że są rewelacyjne. Cienie nie osypały się (nie było również tego problemu w trakcie malowania), nie weszły w załamania powieki i mają się chodzi o makijaż ust to póki co piłam herbatę, zjadłam obiad i nic wielkiego się nie zadziało. Usta nie są wysuszone, (mam tylko na przyszłość radę dla Was i dla mnie samej) – nałożyć konturówkę na całe usta – wtedy szminka będzie kompletnie nie do ruszenia. Nie pozostało mi zatem nic innego jak ocenić mój jesienny nabytek bardzo pozytywnie. Wszystko wygląda cudownie i takie jest, więc nie ma do czego się za to zła wiadomość – głównie dla mojego portfela – już chcę więcej 😀 Mam nadzieję, że Pillow Talk do Was przemówił tak jak do mnie. Dajcie znać co sądzicie o takiej kolorystyce, a może już jesteście właścicielkami jakichś produktów od Charlotte Tilbury – czekam na rekomendacje 🙂Do następnegoPatrycja Witajcie! Pamiętacie jak zagraniczny YouTube kusił konturówką do ust Charlotte Tilbury w odcieniu Pillow Talk? A może pamiętacie, że jej zamiennikiem była konturówka Rimmel, Eastend Snob? Jeżeli odpowiedź brzmi ‘tak’, to prawdopodobnie zdajecie sobie sprawę, że oba te produkty nie są dostępne w Polsce, bo pewnie tak jak ja miałyście ochotę biec po nie do sklepu tu i teraz. Całkiem niedawno i całkiem przypadkiem w swoich przepastnych szufladach udało mi się jednak natknąć na coś, co śmiało można nazwać zamiennikiem konturówki z Rimmela (a przy okazji Charlotte Tilbury), którą udało mi się kupić w Holandii. Mowa o konturówce wodoodpornej Golden Rose o numerze 51. Różnica w odcieniu jest na pierwszy rzut oka ledwie dostrzegalna i polega jedynie na różnicy w temperaturze koloru – Golden Rose jest bardziej neutralna w porównaniu do chłodnego Rimmela. Obie konturówki są niesamowicie trwałe i dają matowe wykończenie bez zbytniego przesuszania ust. Jakąkolwiek większą różnicę pomiędzy nimi dostrzec możemy w formule, sposobie wyprofilowania końcówki, opakowaniu oraz cenie. Eastend Snob jest bardziej kremowa i miękka, przez co aplikacja jest łatwiejsza (niestety przez to również szybciej się zużywa), jej końcówka jest ścięta pod kątem natomiast Golden Rose ma bardziej tępą i suchą konsystencję (jednak nie sprawia to, że aplikacja jest w jakikolwiek sposób utrudniona), a jej końcówka jest standardowa dla większości wysuwanych kredek – stożkowa. Obie kredki nie wymagają temperowania ze względu na swoją automatyczną formę. Obie są również z niskiej półki cenowej, jednak to Golden Rose bije konturówkę Rimmel na głowę - jest praktycznie o połowę tańsza – 9,90 vs. ok 25 zł. Do tego możemy kupić ją zarówno stacjonarnie jak i przez Internet, co sprawia, że raczej nie będę ronić łez po ‘Snobie z Eastendu’ :). Lubicie konturówki, czy jednak obstajecie przy samych pomadkach? :) Charlotte Tilbury to jedna z nowszych marek luksusowych, dostępnych na rynku kosmetycznym. Powstała w 2013 roku a jej założycielką jest nikt inny jak sama Charlotte Tilbury, znana na całym świecie, jako wizażystka gwiazd. Charlotte z pochodzenia jest Brytyjką i mieszka w Londynie. Jej kosmetyki bez problemu możemy dostać w Harrods, oraz House of Fraser. Niestety nie jestem pewna jak z dostępnością marki jest w Polsce. Wszystkie produkty Charlotte Tilbury zostały zamknięte w piękne złote opakowania. Marka daje nam również możliwość zakupu specjalnego zestawu produktów, wykorzystanego do danego prezentowanego przez Charlotte look'u i z pomocą jej filmików na youtube wykonać go na sobie. Dla wielu kobiet nie malujących się na co dzień, jest to bardzo duże ułatwienie. Należy również wspomnieć tutaj o jej kultowych produktach, które zrobiły furorę na całym świecie. Do tego grona zdecydowanie musimy zaliczyć 'Filmstar Bronz&Glow' bronzer z rozświetlaczem, dzięki któremu konturowanie staje się czystą przyjemnością. 'Magic Foundation' podkład nadający perfekcyjny wygląd naszej cerze, oraz pomadka w słynnym kolorze 'Pillow Talk', która skradła serca wielu kobiet. Od niedawna możemy również podziwiać jej nową kolekcje 12 szminek inspirowaną celebrytkami. W jej kolekcji znajdziemy szminki zadedykowane takim gwiazdom jak Victoria Beckham, Penelope Cruz czy Kate Moss. Jednak od momentu wejścia kolekcji na rynek przewidywano, że największą popularność zdobędzie kolor 'Kim który jest inspirowany samą Kim Kardashian. Jest to najjaśniejszy odcień w całej kolekcji, idealny dla fanek koloru nude. Pomadki można dostać w cenie £24. Charlotte Tilbury, Hot Lips 'Kim Szminka została zamknięta w pięknym metalowym opakowaniu w kolorze rose gold. 'Kim to odcień beżowy z różowymi tonami. Szminka ma kremowo - satynowe wykończenie i delikatny waniliowy zapach, który przypomina trochę pomadki MAC. Kosmetyk całkiem przyjemnie się rozprowadza, ale niestety z trwałością już trochę gorzej. Nie wysusza ust, ale lubi podkreślać suche skórki, więc trzeba pamiętać o peelingu. Kim najbardziej lubię używać w połączeniu z ciemniejszą konturówką, którą obrysowuje kontur ust, a środek wypełniam właśnie tą pomadką. Pozwala mi to na uzyskanie optycznie pełniejszych ust. Paleta cieni Charlotte Tilbury Pillow Talk Instant Eye Palette już w dniu swojej premiery wskoczyła na moją wishlistę. Jednak postanowiłam, że zanim ją kupię, to zrobię porządne czystki w kosmetykach, tak też się stało. Kupiłam ją dwa lata po premierze, w maju tego roku i tym postem udowodnię Wam, że warto było na nią poczekać! Kosmetyki Charlotte Tilbury Niejednokrotnie miałam przyjemność pokazywać Wam na blogu kosmetyki Charlotte. To jedna z nielicznych marek luksusowych, którą naprawdę lubię i od czasu do czasu pozwalam sobie na małą rozpustę. Uwielbiam Charlotte Tilbury Easy Eye Palette, bardzo lubię puder Airbrush Flawless Finish Powder i długo zachwycałam się paletą Glowgasm Face Palette. Ciężko przejść obok tych produktów obojętnie, a Charlotte Tilbury Pillow Talk Instant Eye Palette bardzo długo była na mojej liście. Cała linia kosmetyków Pillow Talk od Charlotte to klasyk marki. Wszystko zaczęło się od konturówki w tym kolorze, która rozkochała sobie użytkowników na całym świecie. Następnie powstała pomadka Pillow talk i pozostałe produkty z tej linii. Jej zwieńczeniem jest bohaterka dzisiejszej recenzji. Charlotte Tilbury Pillow Talk Instant Eye Palette – jaka jest? Mówiąc krótko: przepiękna! W dodatku bardzo wygodna w pracy i praktyczna, ale o tym za chwilę. Zamknięta jest w podłużnej, eleganckiej, plastikowej kasetce. Mamy tutaj piękne tłoczenie, dające wrażenie drogiego produktu, porządne lustro i 12 pięknych cieni. Chyba jedynym minusem produktów Charlotte są właśnie opakowania. Z jednej strony naprawdę piękne i dopracowane, ale często w dotyku dość „tanie”. Za tę ślicznotkę musimy aktualnie zapłacić ok. 340 zł. Jednak przypominam, że wizażyści mają na stronie producenta stałą zniżkę. Wystarczy podesłać portfolio, ewentualnie jakiś dyplom i gotowe. Charlotte zastosowała bardzo ciekawe rozwiązanie kompozycji cieni. Podzielone są w taki sposób, aby można było z nich komponować makijaże na co dzień (day), do pracy (desk), na randkę (date) i na wieczór (dream). Czyli generalnie od najjaśniejszych do najciemniejszych i z mocnym różem. Oczywiście nie musimy się tym sugerować, cienie możemy dowolnie łączyć. Cała paleta jest zachowana w ciepło/neutralnej tonacji i tak też prezentuje się na oczach. Odcienie są dość zachowawcze i bezpieczne w codziennym użytkowaniu. Kolory pozwalają na zbudowanie kształtu, rozświetlenie i lekkie przyciemnienie. 8 matów (cudownej jakości) i 4 metaliczne błyski, które dają raczej elegancki, użytkowy błysk niż ekstremę jak np. turbo pigmenty. Praca z cieniami, blendowanie i trwałość Nie będę ściemniać. Jest świetnie! Cienie są mięciutkie, mają odpowiednią konsystencję, wyważony pigment i nie stanowią żadnych problemów podczas pracy. Nie osypują się, z łatwością blendują, nie robią plam i ładnie ze sobą łączą. Czuć, że są to cienie wysokiej jakości i pracuje się z nimi po prostu bezproblemowo. Takie cienie lubię najbardziej! Podczas aplikacji w palecie występuje niewielki osyp, ale pod okiem nic takiego się nie dzieje. Trwałość również mają nienaganną. Błyski delikatnie się zbierają w załamaniach po 7-8h, ale nawet wtedy nie wyglądają brzydko. Poza tym najlepiej prezentują się na mokrej bazie lub kleju do brokatu. Czy warto ją kupić? Jestem wielką fanką tej palety i nie żałuję zakupu. Cienie na oczach są wyraźne, ale nie za mocne, dobrze napigmentowane i jednocześnie dopasowane dla mniej zaawansowanych osób. Kolorystyka nie jest ani za ciepła, ani za chłodna przez co sprawia, że Charlotte Tilbury Pillow Talk Instant Eye Palette jest po prostu uniwersalna i bardzo użytkowa. Każdy wykonany makijaż to czysta przyjemność, wystarczy kilka ruchów pędzlem i cienie są pięknie roztarte. Makijaże zawsze są eleganckie, kobiece, ale jednocześnie proste i efektowne. Oczywiście, że można znaleźć aktualnie na rynku sporo tańsze palety o zbliżonej kolorystyce, ale jeżeli macie ochotę na coś z Charlotki, to Pillow Talk Instant Eye Palette jest dobrym wyborem. Mówiąc krótko: polecam! Bardzo się z nią polubiłam, świetnie się z nią pracuje i sięgam po nią z ogromną przyjemnością. Jeżeli więc możecie sobie pozwolić na taki wydatek – warto. Inne palety, które zrecenzowałam na blogu: Glam Shop BohemaPaletka Too Faced The Natural NudesMy Secret Eye CelebrateAffect Sweet Harmony Jak Wam się podoba ta paleta? Pomadka Charlotte Tilbury Pillow Talk, to ponoć najpiękniejsza pomadka na świecie. Idealnie brudny róż, nudziak dla każdego, perfekcyjny odcień, który będzie pasował na każdą okazję. Czy faktycznie tak jest? Zapraszam na recenzję! Charlotte Tilbury Pillow Talk Pomadka Charlotte Tilbury Pillow Talk pochodzi z serii Matte Revolution Lipstick. Posiada matowe, delikatnie satynowe wykończenie i piękny kolor – brudny, nudziakowy róż. To produkt luksusowy, za 3,5 g. produktu musimy zapłacić aż 25 £ czyli przy aktualnym kursie ok. 120 zł. Czy było warto kupić to urocze maleństwo? Poniżej znajdziecie szczegółową recenzję, prezentację koloru i moje wrażenia po roku stosowania. Charlotte Tilbury, to znana makijażystka gwiazd, która od lat podbija rynek swoimi produktami. Na blogu miałyście okazję już przeczytać recenzje trzech produktów: Hollywood Flawles Filter, Airbrush Flawless Powder i Glowgasm Palette, a niebawem, mam nadzieje, będę mogła Wam pokazać słynną paletkę Luxury Palet Pillow Talk. Każdy z tych produktów zrobił na mnie dobre wrażenie, a jak było z pomadką Pillow Talk? Zapraszam na recenzję. Charlotte Tilbury Pillow Talk recenzja Myślę, że wiele kobiet marzy o tym, żeby znaleźć swój idealny odcień pomadki. Podobno Charlotte Tilbury Matte Revolution Lipstick Pillow Talk właśnie taka jest. Doskonała w każdym calu, dopasowująca się do odcienia naszych ust, optycznie powiększająca i stosowna na każdą okazję. To najpopularniejsza i najczęściej sprzedawana pomadka marki. Wizualnie jest po prostu przepiękna! Proste opakowanie w odcieniu Rose Gold bez zbędnych dodatków przyciąga spojrzenia i przepięknie prezentuje się na toaletce. Dopracowanie detali – perfekcja! Charlotte Tilbury Pillow Talk to pomadka o matowym wykończeniu, choć ja określiłabym je mianem satynowego matu. Ponieważ jej formuła nie zastyga na 100%, nie jest to produkt wysuszający. Miękko sunie po ustach, ponieważ pod wpływem ciepła robi się bardziej kremowa. Bardzo lubię sięgać po nią do dziennych makijaży, kolor jest po prostu piękny. Równomiernie ściera się z ust, a poprawki w ciągu dnia są bezproblemowe – wystarczy delikatnie pociągnięcie pomadki i gotowe. Pomadka wygląda na ustach bardzo ładnie, ale lubi się osadzić na niedoskonałościach. Niestety ja mam tendencję do „obgryzania” ust od środka i w tych miejscach większość pomadek sobie nie radzi – podobnie było z Charlotte (widać to na poniższym zdjęciu). Czy jest to dla mnie wielki problem? Nie, bo rekompensuje to piękny kolor i wysoki komfort użytkowania. Charlotte Tilbury Pillow Talk aplikuje się szybko, nie wymaga wielkiej precyzji i choć trwałość ma bardzo przeciętną doskonale spisuje się w ciągu dnia. Odcień Pillow Talk – nudziak idealny Nie wiem czy określiłabym ten odcień idealnym, ale nie można odmówić mu uroku. Taki brudny, lekko beżowy/nudziakowy róż jest na tyle uniwersalny, że powinien pasować do większości karnacji. Jego zaletą jest to, że w pewnym stopniu dopasowuje się do odcienia ust. Ja mam dość ciemną czerwień wargową, więc Pillow Talk wypada na nich jaśniej niż w opakowaniu, co generalnie mi nie przeszkadza, bo efekt mi się podoba. Używałam jej również na klientkach i odcień delikatnie się zmienia w zależności od intensywności koloru ust. Charlotte Tilbury Pillow Talk – czy warto było ją kupić? Ogromnie się cieszę, że ją kupiłam, choć nie jest to produkt niezastąpiony. Pomadka ma przepiękny kolor, komfortową formułę, pasuje do 99% makijaży jakie na sobie wykonuję. Nie jest najtrwalsza na świecie, ale wytrwa popołudniową kawę i nawet drobny posiłek bez konieczności robienia wielkich poprawek. Pasuje praktycznie do wszystkiego, więc jest ciekawą alternatywą dla leniwców 😉 Czy kupiłabym ją ponownie? Nie. Na rynku jest tak duży wybór, że szkoda byłoby mi ciągle kupować tę samą szminkę. Poza tym nie jest to produkt, którego nie można zastąpić, a znam tańsze pomadki, które uwielbiam i sprawdzają się doskonale. Chociażby matowe pomadki Semilac które uwielbiam i polecam Wam od bardzo dawna. Gdybyście jednak były nią zainteresowane, dosyłam Was do strony producenta: Czy znalazłyście już swoją idealną pomadkę w odcieniu brudnego różu? Może miałyście okazję używać Pillow Talk?

charlotte tilbury pomadka pillow talk